Obecnie wychowanie dzieci, to nie lada wyzwanie. Oczywiście wychowanie samo w sobie, zawsze było bardzo trudne i wymagało wielu poświęceń i wyrzeczeń ze strony rodziców, jednak obecny rozwój technologii, rządzący światem materializm, a także pogoń za byciem najlepszym zdecydowanie to zadanie utrudniają. Przede wszystkim weźmy pod uwagę różnego rodzaju gadżety, jak smartfony, laptopy, tablety, a także elektroniczne zabawki, jak choćby hulajnogi, quady czy inne tego typu „dobrodziejstwa” techniki, które zdecydowanie powodują, że dzieci rywalizują między sobą, przechwalając się coraz to nowszymi i droższymi gadżetami. Oczywiście w dalszym ciągu istnieją dzieci, których rodziców nie stać na zakup tak drogich rzeczy, w związku z czym czują się gorsze od rówieśników i bardzo często odtrącone. Szaleństwo rywalizacji pojawia się, jak się okazuje już podczas pierwszej komunii, kiedy to dzieci otrzymują wiele drogich prezentów, czasami wręcz absurdalnie drogich. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że to właśnie dorośli sami napędzają tą machinę, która okazuje się być brutalna w swoich działaniach. Przecież odpowiedź na pytanie ile pieniędzy na komunię powinno się wręczyć dziecku, to co roku problem wielu wujków, cioć i dziadków, którzy chcą jak najhojniej obdarować swoje pociechy. Jedni oczywiście poprzestaną na kilkuset złotych, inni natomiast w kopertę będą wkładać tysiące. Pytanie tylko po co? Czy taki sposób obdarowywania dziecka, to właściwa metoda wychowawcza? Czyż komunia święta nie powinna kojarzyć się dziecku z czymś znacznie bardziej wzniosłym, niż ilość i wartość prezentów, jakie tego dnia otrzyma? Odpowiedzieć na to pytanie, powinien sobie każdy rodzic, który wpadł w wir tej rywalizacji. To samo dotyczy zajęć dodatkowych. Dzieci teraz nie mają czasu na to, aby być w pełni dziećmi. Aby bawić się z rówieśnikami, oglądać bajki i zwyczajnie po prostu celebrować ten okres w swoim życiu, który powinien być dla nich beztroski. Niestety, obecnie rodzice już od najmłodszych lat, starają się stworzyć małych geniuszy, fundując im wiele zajęć dodatkowych i nawzajem przechwalając się między sobą, na jakie nowe zajęcia zapisali swoich podopiecznych. Jaki jest sens w fundowaniu dziecku tylu „rozwojowych” zajęć? Może chodzi tu przede wszystkim o podbudowanie własnego ego, kosztem dziecka, które od najmłodszych lat czuje presję bycia najlepszym, co w konsekwencji wpływa na niego bardzo negatywnie. Wielu rodziców zapożyczy się tylko po to, aby posłać swojego malucha, do najlepszego prywatnego przedszkola, gdzie będzie uczyło się języków, matematyki, tańca i tenisa. W gazetach, zaczynają się pojawiać również artykuły o kursach dla dzieci, które mają ich nauczyć bycia małym menedżerem. Pytanie tylko, jaki jest cel takiego kursu? Czy dziecko faktycznie z niego coś wyniesie? A może po prostu osoby, które analizują ludzkie zachowania, wiedzą doskonale o tym, że taki kurs się sprzeda i że jest wielu rodziców, którzy chcą zrobić ze swojego dziecka małego menedżera. Bo jak wiadomo, tam gdzie jest popyt, tam jest również podaż.