Czas na grzybobranie

Jesień w pełni, noce są jeszcze ciepłe, a poranna rosa dostarcza odpowiednią ilość wilgoci, więc nic dziwnego, że lasy zaroiły się od grzybiarzy. Można się nawet zastanawiać czy w weekendy więcej jest w lasach grzybów, czy grzybiarzy.
Wśród buków i dębów ludzie szukają dorodnych i pożądanych przez wszystkich borowików, zwanych powszechnie prawdziwkami. Brzeziny pełne są koźlarzy, których czerwone lub szare główki wychylają się spod żółknących traw i opadających brzozowych liści. Tu i ówdzie czerwony kapelusz okazuje się być nie smacznym kozakiem, lecz zdradliwym muchomorem czerwonym. W lesie mieszanym wyrasta mnóstwo podgrzybków o brązowych kapeluszach, a podmokłe zarośla są siedliskiem maślaków. Wytrawni znawcy poszukują w lesie także mniej popularnych gąsek i kurek oraz niezwykle apetycznych rydzów.
Pochylając się nad kolejnym grzybem zastanawiamy się, ile rośnie grzyb. Wszak można codziennie wejść w znane tylko sobie grzybne miejsce i codziennie wyjść z pełnym koszem. Ma się wrażenie, że grzyby rosną w oczach, ale też w oczach marnieją, zjadane przez robaki pleśniejące.
Ta ich umiejętność szybkiego wzrostu sprawiła, że w zamierzchłych czasach uważano je za istoty żywe, coś więcej niż roślina a mniej niż zwierzę. Echem tych prastarych wierzeń słowiańskich jest odmiana wyrazu grzyb. Otóż każdy wie, ze jest to rzeczownik rodzaju męskiego, nieżywotny (no wszak nie żyje, nie jest zwierzęciem ani człowiekiem) a jednak w odmianę zachowuje się jak rzeczowniki żywotne, to znaczy w bierniku ma formę dopełniaczową, a nie tak jak pozostałe rzeczowniki rodzaju męskiego nieżywotne mianownikową. Przykładowo mówimy widzę prawdziwka, widzę człowieka, ale widzę stół.
Ta językoznawcza dygresja nie odpowiada jednak na pytanie, ile rośnie grzyb. Tu musimy wejść w sferę biologii. W zależności od gatunku można przyjąć, że grzyby wyrastają w ciągu 1-4 dni. Co oznacza, że w miejscu, gdzie jeszcze wczoraj było pusto, jutro może pojawić się mnóstwo małych opieniek lub pachnących prawdziwków.
Zbierając grzyby trzeba jednak pamiętać o kilu zasadach. Po pierwsze zbieramy tylko te grzyby, których jesteśmy pewni. Jeśli nie odróżniamy czubajki kani od muchomora, zostawmy grzyb w lesie, gdyż nasza przygoda może skończyć się pobytem w szpitalu a nawet śmiercią.
Pozostawiamy w lesie grzyby stare i robaczywe. Niech spokojnie osypią się zarodniki i powstanie nowa grzybnia.
Grzyby zbieramy, rozchylając ściółkę leśną i lekko wykręcając okaz, starając się jak najmniej naruszyć grzybnie. Nożem odcinamy zgrubiałą część z fragmentami grzybni i sprawdzamy, czy noga jest zdrowa. Ponieważ grzyby są wilgotne i w ciepłe dni łatwo się zaparzają, do lasu chodzimy z przewiewnym koszem wiklinowym a nie reklamówką z supermarketu.
Nie niszczymy grzybów niejadalnych i trujących, bo to, że my z nich nie korzystamy, nie oznacza wcale, ze nie posłużą one za pokarm zwierzętom.
Pamiętając o tych zasadach, możemy w lesie spędzić przyjemne kilka godzin, nie tylko zbierając grzyby, ale przede wszystkim obcując z naturą. Możemy oddychać świeżym powietrzem gęstym od olejków eterycznych, cieszyć wzrok zielenią, która koi nasze oczy sprawiając, ze odpoczywają.
Zmęczeni, ale zadowoleni i dotlenieni wrócimy do domów pełni wrażeń i chętni na kolejne grzybobranie.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here